Kijów

Tego samego dnia, którego zwiedzaliśmy Lwów mój współlokator przez hospitality club szukał noclegu w Kijowie dla mnie i dla Pulpeta. Znalazł. Dość pokrętne były to kontakty, ale koniec końców człowiek, którego imienia ani nazwiska nie potrafię powtórzyć bardzo gościnnie nas przyjął. Dużym szokiem było dla nas, że przyszedłem po nas na dworzec o 7:30 rano! Poszliśmy na mieszkanie, zostawiliśmy rzeczy, dostaliśmy mapkę po mieście i hejaaa: dawajcie posmotrim gorod :) Może gdyby Pulp nie powiedziała: "Ubi, a może wejdziemy na tą górkę, wydaje się być fajny widok na miasto", nasze zwiedzanie odbyło by się przewodnikowo. Jednak być tak nie mogło. Oczywiście nie mogliśmy potem odnaleźć poprawnej drogi, a wracać się nie było sensu przecież :) Rezultat był taki, że nie zdążyliśmy zwiedzić słynnej Ławry Peczerkiej, a właściwie to grot mnichów. Ogólnie to nie bylo źle, oprócz tego, że padał śnieg i było wybitnie zimno jak na ok 14h spacer po mieście. Zachwycił mnie wtedy barszcz ukraiński, na który chętnie wstępowałem, gdy tylko trochę przemarzłem.
Jeszcze rano, na dworcu, nasz gospodarz kupił nam bilety (oczywiście za nasze dziengi, nie myślcie sobie ;)) do Sewastopola, gdzie mieliśmy umówioną kwaterę u Yegora, studenta na Akademii Morskiej.

Zdjęcia (4)

Komentarze (0)