Cały dzień wędrówki w deszczu. Mokro, zimno, mokro i jeszcze raz zimno. Przestało podać dopiero w Llanes (po ok. 20km). Tam chwilowa poprawa nastrojów, zwiedzanie nietypowego falochronu i szybka decyzja o noclegu "pod chmurką". Ceny nam nie odpowiadały, do tego dostaliśmy cynk od Marti i Irona (wyprzedzili nas o jeden dzień), że jest fajna miejsówka 5km dalej nad jeziorkiem.