Marti dała nam popalić... wyszliśmy o 5 rano! Nie pamiętam dokładnie, ale chyba ok 9 spotkaliśmy naszych kilkanaście kilometrów za miastem. Ale mniejsza w tym. Oto jesteśmy. Na przedmieściach Santiago. Ze wzgórza widać już miasto. Już czuć pewną satysfakcję z tego co się zrobiło... 816km... miesiąc temu wydawało mi się niesamowicie dużo... Dziś wiem, że chcę to znaczy mogę :)