Podróży marszrutką po ukraińskich drogach nie da się opisać. To coś, co trzeba przeżyć samemu. Tak czy siak rzyci nie czułem po tych dwóch godzinach. Wysiadamy na dworcu no i podstawowa kwestia: może byśmy znaleźli jakiś nocleg... Pomysłów było kilka, ale koniec końców Pulp postawiła na księdza Jacka, u którego już raz nocowała. Po dłuższej chwili znaleźliśmy jego parafię (Pulp pamiętała tylko dzielnicę i że trzeba wysiąść koło dużego, białego kościoła). Ksiądz bez żadnych problemów przyjął nas na noc. Na miejscu okazało się, że była u niego także inna studentka z Krakowa - Dorota. Następnego dnia przyszło nam wspólnie zwiedzać Lwów :]