Celem miał być Gijon, ale nie było schroniska dla pielgrzymów (jedynie jakieś hostele, zbyt drogie jak na naszą kieszeń). Właściwie to wiedzieliśmy, że nie będzie tego schroniska, ale myśleliśmy, że przekimamy się jakoś w mieście. Nic z tego nie wyszło. Nie wyglądało na zbyt zachęcające. Postanowiliśmy iść dalej. Przez miasto przejechaliśmy pociągiem (mało ciekawa industrialna zona) i poszliśmy w góry. Nie szliśmy zbyt długo (chyba ok. godziny, no może 1,5) aż znaleźliśmy wymarzony piękny trawnik przed jakąś posesją. Długo nie myśląc, zjedliśmy kolację i odpłynęliśmy w błogą krainę snów...